20 października 2000 roku – na ringu w Detroit spotykają się Andrzej Gołota i Mike Tyson. Szumnie zapowiadany hit bokserski kończy się przedwcześnie, Gołota liczony jest już w pierwszej rundzie, po drugiej zaś ucieka z ringu. Kibice Polaka byli wściekli i przez kilka lat nie potrafili zrozumieć zachowania swojego ulubieńca. Później pojedynek uznano za nieodbyty, kiedy w organizmie Tysona wykryto niedozwolone środki.
Po 16 latach „Żelazny Mike” przyznaje, że cieszył się z faktu, iż Gołota nie chciał kontynuować walki. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” były mistrz świata przyznał, że bał się konfrontacji z Polakiem, który kilka lat wcześniej boleśnie obił w dwóch walkach jego przyjaciela Riddicka Bowe’a. – Patrzyłem na niego. Potem przy nim stanąłem. Myślę sobie: kur…, jaki on wielki! I pamiętałem, że strasznie zbił mojego kumpla Riddicka Bowe’a (…) Bałem się o siebie i o swoje zdrowie! – powiedział Tyson.
„Bestia” w obszernym wywiadzie przyznał również, że nie ma żalu do Polaka i nie ma między nimi złej krwi. – Byłem kur… szczęśliwy, że już po wszystkim. Może i zachowywałem się tak, jakbym był zły i chciał walczyć dalej, ale pewnie udawałem. Wiedziałem, że dobrze się stało, nie chciałem oberwać – dodał Tyson. Po tym pojedynku Andrzej Gołota na trzy lata rozstał się z boksem.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.