– To naprawdę jest znakomity zawodnik, to jest mistrz i uważam, że to jest top tej wagi nie tylko w Polsce. Wcześniej też miałem roczne przerwy i wracałem i nie dostawałem łatwych przeciwników. Cieszę się bardzo, że federacja załatwiła mi taką walkę – powiedział Mamed Chalidow przed walką ze Scottem Askhamem na gali KSW 52 w Gliwicach.
Chalidow to absolutna legenda organizacji KSW oraz jeden z najbardziej cenionych zawodników w historii polskiego MMA. Reprezentant Berkut Arrachion Olsztyn przez prawie 14 lat był niepokonany nad Wisłą, a jego porywające walki elektryzowały każdego fana sportów walki.
Scott Askham dosłownie „dokopał” się do pasa mistrzowskiego dywizji średniej w maju tego roku. Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi Anglik po pokonaniu błyskawicznymi nokautami Michała Materli oraz Marcina Wójcika, spotkał się ponownie z tym pierwszym w finale turnieju kategorii do 185 funtów, do którego doszło na KSW 49. 31-latek z Doncaster i Polak zaprezentowali fanom zgromadzonym w ERGO ARENIE niezapomniane i brutalne starcie zakończone widowiskowym latajacym kolanem Askhama na początku trzeciej odsłony. Tym samym reprezentant American Top Team sięgnął po tytuł mistrzowski dywizji średniej i dopisał już 14 skończenie do swojego imponującego rekordu.
– To nie jest walka o pas. To decyzja federacji. Ja nie wiem, czy bym bronił pasa. Nie wiem, czy będę walczył raz na rok, czy na półtora roku. Ja nie chcę walczyć więcej niż raz w roku, a pas trzeba bronić – dodał Chalidow.