Gala UFC 193 w Melbourne po raz kolejny pokazała, że nic w sporcie nie trwa wiecznie, a zwłaszcza w MMA. Ktoś kiedyś powiedział, że jest to najbardziej nieprzewidywalna dyscyplina na świecie i mi wypada się z tym zgodzić. Choć takie rewolucje jak ta, której dokonała Holy Holm, zdarzają się rzadko, to z pewnością są konieczne.
Najgorsze jest to, kiedy ktoś tak pewny swojej dominacji prezentuje brak szacunku dla rywali. Ronda Rousey skończyła tak jak m.in. Anderson Silva, który również bez respektu podszedł do pierwszego starcia z Chrisem Weidmanem. W obydwu przypadkach skończyło się tak samo, wielkie gwiazdy otrzymały olbrzymi pstryczek w nos. Zmiana na tronie, kiedy w danej kategorii wagowej panuje dominator, kręcą fanów, tym bardziej, jeżeli chodzi o organizację, na którą zerka cały świat. Bukmacherzy przed walką nie dają z reguły szans kolejnym przeciwnikom ów dominatorów, a za ich zwycięstwa oferują gigantyczne wręcz stawki. Obiło mi się o uszy, że któryś z bukmacherów wystawił już kurs na rewanż Rousey z Holm, a w nim dalej faworytką, choć zdecydowane mniejszą jest „Rowdy”.
W całej sytuacji nie tyle fajne jest to, że Ronda wreszcie przegrała, a fakt, jak duże pole do popisu mają teraz inne wojowniczki. Waga kogucia zaczyna nabierać kolorów, po tym jak z szybko z kwitkiem odchodziły kolejne rywali Rousey. Teraz jest wiele opcji – rewanż, potem nawet trzecia walka, do gry wreszcie włączy się Miesha Tate i inne wojowniczki, a więc wszyscy cieszą się z przegranej Rousey, oprócz niej samej. W zaciszu zadowolenia nie kryje również Dana White, który już zaciera ręce na myśl o sprzedaży rewanżu. Podobna sytuacja wystąpiła w wadze średniej, po detronizacji Andersona Silvy, a sam Brazylijczyk obecnie odszedł już na boczny tor. Koniunktura się jednak nakręca!
Zastanowiłem się czy w Polsce, a dokładnie w KSW, mieliśmy taki przewrót. Myślę, że ciężko zaliczyć w tych kategoriach odbiór pasa Aslambekowi Saidovowi przez Borysa Mańkowskiego, ale mam inny typ. Dla mnie taką rewolucją, która zszokowała naszych kibiców było starcie z KSW 24 w Łodzi, gdzie Jay Silva znokautował Michała Materlę. Walka wtedy jednak nie miała statusu mistrzowskiego, choć to z wielu względów było dla mnie nielogiczne. Czy Silva nie zasługiwał na miano pretendenta? Skoro w pierwszej walce był blisko pokonania Polaka, w drugiej go znokautował, to o co tu chodzi? Wniosek jest prosty. Walki z mistrzami powinny być zawsze o stawkę.
Waldek Ossowski – Beltor Blog (www.polskiemma.blog.pl)